Czuję, że wyruszyłam w drogę. W moim środowisku używa się wielu słów i metod, by wzmacniać i pomagać osiągać cele (zawodowe). Doszłam do etapu, że nie działają, czułam pustkę. Jak wata cukrowa – jadłam, bo znany, słodki smak, ale coraz bardziej niestrawny i nieprzetwarzany na żadną wartość. Wczoraj uznałam, że chcę, aby Jezus był jedynym moim „coach'em” (trenerem, przewodnikiem).
Uczestniczka
Kurs Nowe Życie, grudzień 2014, Kraków.
Najważniejsza była dla mnie konferencja jednego księży o Jezusie Łukasza. Chłonąłem ją jak gąbka. Umocniłem się w tym, że w Jezusie najbardziej kocham Jego miłosierdzie, dobroć. Kocham też drugą cechę, o której była mowa w tej konferencji, tj. ubóstwo Jezusa, które dla mnie oznacza wyzbycie się wszystkiego co niepotrzebne (w sensie materialnym, społecznym, światopoglądowym). Bardzo mnie to w Jezusie ujmuje i bardzo sam chcę być – PROSTY. Kurs przeżyłem raczej spokojnie. Mocny był dla mnie sam początek, gdy odkryłem, że nie mam przyjaciół, którzy mnie prowadzą do Jezusa.
Maciek lat 31